" Miłość jest krucha, a my nie zawsze potrafimy o nią dbać "

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 43 cz.1

Hermiona, gdy szła do Pokoju Wspólnego, zakazanym przejściem, usłyszała czyjeś kroki. Schowała się za jedną z kolumn. Ciężko oddychała.
- Freddie, ale przecież tak fajnie nam było kiedyś! I teraz z resztą też.. - powiedział jakiś głos.
- Daj mi spokój. - odrzekł, no raczej Fred.
Para podążyła dalej, a Hermiona mogła umknąć z ukrycia. Szczerze mówiąc nie obchodziło ją to, czy on coś czuje do jakiejś dziewczyny, czy nie. Chciała dać mu drugą szansę, chciała im dać drugą szansę, a on wyjeżdża z czymś, co dłuższy czas ukrywał. Zdrada. Głośno i smutno, westchnęła i pobiegła po schodach do góry. Skręciła w prawo i już była niedaleko drzwi, gdy zobaczyła Freda. Nie patrzyła na niego wtedy, gdy rozmawiał z tajemniczą nieznajomą, ale teraz mu się przyjrzała. Usunął grochówkę z twarzy i zmienił ciuchy. Należało mu się z tą zupą. Widocznie czekał za czymś. Za Hermioną? Postanowiła nie iść do Pokoju. Żeby tylko się na niego nie natknąć. Wycofywała się, bacznie obserwując rudzielca, gdy na kogoś wpadła. Ron. Wypadło mu coś z ręki i pobiegło hen daleko. Być może był to ten głupi szczurek.
- Wielkie dzięki kujonico. - parsknął.
- Dobra, rozumiem że mi się należało, ale żeby od razu kujonico? Nie stać Cię na coś lepszego? - wkurzyła się. Nienawidziła jak ktoś tak na nią mówił. I znów poszła w dalsze korytarze, modląc się żeby nie wpaść na nikogo. Ten dzień nie należał do najmilszych.

^^*^^

Usiadła na jednej z ławek, przy dziedzińcu. Było tu pusto, bo niektórzy wyjechali do swoich rodzin. W Hogwarcie raz na cztery miesiące można wyjechać do swoich bliskich. Nadszedł kolejny termin. Hermiona nie miała ochoty wcześniej stąd wyjeżdżać, ale teraz żałowała tej decyzji. Nie miała z kim pogadać. Żeby chociaż natknąć się na samotną Ginny, bez Lori. Wsparła nogi na ławkę i oparła głową o kolana. Coś huknęło. Spojrzała w stronę, z której dobiegł ją odgłos. Wychyliła lekko głowę. Zaśmiani George i Lee, biegli w stronę szatynki.. a raczej gdzieś na przód. Za nimi sypał dym. W końcu znaleźli się obok Miony.
- Widzę że ci humor wrócił. - powiedziała cicho.
- Wiesz co, ja pójdę się pouczyć Eliksirów. - zaśmiał się Lee.
- Już ci uwierzę. - również zaśmiał się George, patrząc  jak rozbawiony Jordan biegnie truchtem w stronę Dorminatorium. - Tak. Humor wrócił. A co tam u ciebie?
- Nudy. Żałuję że nie pojechałam do rodziców.
- Masz przecież nas. - uśmiechnął się sympatycznie.
- Mam tylko ciebie.. - westchnęła. - Ginny ma Lori, Ron nazwał mnie dziś kujonicą, Freda oblałam grochówką..
- Grochówką? - zdziwił się rudzielec. - A Harry?
- No i Harry.. mam was dwóch. Nikogo więcej. Pewnie nie długo zostanę sama na lodzie. - oparła czołem o kolana.  George podniósł jej podbródek, nawet nie wiadomo jak i przybliżył się do niej.
- Nie, George, nie! - zaprotestowała. - Ja tak nie potrafię.
Wstała i ruszyła znów nie wiadomo gdzie.
A George został sam na sam z ponurymi myślami.

^^*^^

Hermiona sama nie wiedziała co już naprawdę czuje. Kogo kocha, kogo nie powinna kochać.. kogo powinna.. w gruncie rzeczy niczego nie powinna, ale ona czuje, gdzieś głęboko w sercu, że coś nad nią wisi. Coś jej ciążyło, być może to całe zamieszanie z Fredem. Nie poczuwała miłości do niego, lecz coś zaiskrzyło.. a może nie powinno? A co z Georgem? Przecież to on teraz ją wspiera i jest, a ona nie daje mu ani grama szansy, a właściwie, skąd może wiedzieć, czy to on właśnie jej nie kocha? ... z resztą kto by chciał dziewczynę w takim stanie. Smutna, załamana, niezdecydowana. Rozmyślała tak na podłużnej ławce, i nawet się nie spostrzegła gdy usnęła. Podczas snu, poczuła muśnięcie po policzku i męski zapach. To jej pomogło psychicznie chociaż przez chwilę pomyśleć pozytywnie..

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Wiem, krótki i beznadziejny .. przepraszam :C , zawodzę was ;_; następny nie wiem kiedy. </3
Śpiąca...

1 komentarz:

  1. Nie zawuodlas nas!
    Fajny rozdzial. Krotki ale fajny :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy.
    ~Clar♥

    OdpowiedzUsuń