Hermiona usiadła na dziedzińcu. Kwieciła się jedna z najpiękniejszych pór roku. Drzewa wznoszące się na wzgórzach puszczały wolno kwiaty, które odfruwały do jeziora otaczającego zamek. Wspaniały widok. Choć to nie dozwolone, dziewczyna wspięła się po jednej z kolumn i usiadła na dachu dziedzińca Hogwartu. Niech się dzieje co się chce. Dzięki Andrea odkryła to, że życie ma się jedno i należy robić to co się chce a nie to co wolno i należy. Obserwowała ten jakże wspaniały krajobraz. Żyć i nie umierać. W tym momencie coś ją zaniepokoiło bo usłyszała jak ktoś wchodzi na dach. Skurczyła nogi odwracając się co chwila aby zobaczyć jaki nauczyciel ją przyłapie. To bez sensu. I tak ją rozpoznają po włosach. Poza tym jaki nauczyciel ma taką kondycję żeby tu wejść? Odwróciła się zupełnie. Uspokoiła się. Andrea. Mimo że znają się jedynie tydzień, to wiedzą o sobie wszystko. Usiłują codziennie doprowadzić do nocnych pogawędek w Salonie Gryfonów, kochają swoje towarzystwo.
- Wciąż myślisz o Fredzie? - pyta przysiadając się obok niej.
- Teraz raczej podziwiałam widok. Ale dopiero przed chwilą tu przyszłam. A raczej weszłam.. potem ty się pojawiłeś.. - mówi.
- Często cię tu znajduje. - na chwile przerywa pytanie o Freda.
- Ja ciebie pierwszy raz tutaj widzę. - wspomina. - Mało mnie interesuje kto tu wchodzi.
- Ta.. od razu. Widziałem twoją minę jak wchodziłem. - uśmiecha się. Dziewczyna odwzajemnia uśmiech.
- Jak myślisz, czemu on taki dla mnie jest? - pyta. Zupełnie nie w kontekście.
- Nie przejmuj się nim, nie wie co traci. Poza tym dał ci tego całego buziaka we śnie. Nie chciał cię budzić albo nie chciał z tobą rozmawiać.. - zatkał sprawę.
- Ty to umiesz poprawić człowiekowi humor. - klepie go po plecach. - Dobra, postaram się mieć to gdzieś. - mówi stanowczo i prostuje się, po czym mimowolnie opada. - Może przestał mnie kochać? - pyta i patrzy w oczy Andrea. Te piękne, szczere oczy.
- Nawet jeśli, to inni cię kochają. Zawsze będziesz kogoś miała. - stara się ją pocieszyć, ale jakie są tego rezultaty?
- Nic z tego nie będzie. Nie wierzę w to. Za mało w siebie wierzę. Ty wyjeżdżasz za niecały miesiąc.. Ron ma Savannah.. Harry chyba z Ginny.. George.. szkoda mi na niego czasu. - odpiera.
- Dlaczego szkoda ci czasu na Georga? Niezły z niego gość. Myślę że nic ci nie zrobi. - nie wiem czy zauważyliście, ale polszczyzna Andrea szybko się polepszyła.
- Nie chodzi o to czy zrobi, tylko jaki jest. Każdy postrzega innych inaczej.
- No dobra. Rozumiem. Ale on cię kocha. - szepcze ostatnie zdanie ciemnoskóry.
- Co? - dziwi się szatynka. - To już wyjaśnia to, że chciał mnie pocałować. Nie ważne. Wolę ciebie. Bo ty się chyba we mnie nie zakochasz? - patrzy na niego wyczekująco, jednak on milczy. - Wam do końca szajba odbiła? Znasz mnie tydzień. Odpowiedz na pytanie. Ja nie chcę cię stracić.
- Nie stracisz. - mówi.
- Mam nadzieję. Potrzebuję cię stary. - uśmiecha się, łagodząc sprawę.
- Czemu mi nic nie powiedziałaś, o tym że George chciał cię pocałować? Pogadał bym z nim. - odrzekł.
- I tak już to chyba zrobiłeś, sądząc po tym, jaką informację wyniosłeś. Z niektórymi sprawami człowiek musi sam żyć, bez niczyjej pomocy. Ile ja mam lat? Muszę wszystko wszystkim mówić? - pyta.
- Lepiej idź spać, skoro nie wiesz ile masz lat. - uśmiecha się ponownie.
- Uważaj żeby nikt cię do wody nie wrzucił. - śmieje się szatynka.
- Mógłbym z tobą rozmawiać codziennie, 24 godziny na doba. - wymykają mu się słowa.
- Słowo "doba" odmienia się, wiesz? Ile ty potrzebujesz tych lekcji żebym mówić płynnym angielskim? Z resztą i tak po co wszczynam awanture.. świetnie ci idzie.- odpuszcza.
- Dziękować. - Andrea wybucha śmiechem, a Hermiona wstaje i pastwi się nad nim z góry morderczym wzrokiem. Szatynka nienawidzi jak ciemnoskóry specjalnie mówi niepoprawnie.
Wieczór powoli mija, w przyjemnym towarzystwie. Przyjaciele milczą, gdy słońce zachodzi. Znajdują w pobliżu krzak róży i obsypują się płatkami, nie widząc nic innego poza sobą. Hermiona na chwile zapomina o przyjaciolach i nie przyjaciołach. Nagle słychać głos pani McGonagall. Szatynka i ciemnoskóry "rzucają" się na brzuch na dachu i w ciszy starają się nie zwrócić na siebie uwagi. Gdy nie wyczuwają nikogo na dziedzińcu z powrotem śmieją się i bawią do upadłego. Gdy się robi późno "zjeżdżają" po kolumnie. Starają się być cicho lecz już po chwili kierowania się do Dorminatorium słyszą śmiechy i znajome głosy. Chowają się za jedną z kolumn i wyglądają za znajomymi. Jak się okazało Ron i Savannah oraz Harry i Ginny byli na podwójnej randce. Zazdrościć tej miłości. Hermiona twierdzi, że musi z nimi jak najprędzej porozmawiać. Odnowić kontakty. Trzeba walczyć o tych, na których nam zależy. Niespodziewanie Hermiona krzyczy słowo wolność i szczęście.
- Ciszej! - mówi z lekka śmiejąc się Andrea. - Ten dach to był zły pomysł.
- Dosyć smutku i złości. Chce żyć pełnią szczęścia. I ty masz mi w tym pomóc. - uśmiecha się.
- Dobrze. - niespodziewanie przytulają się, jednak po chwili, niczym poparzeni odsuwają się od siebie z lekkim rumieńcem.
Stanęli w progu Dorminatorium, rozglądając się czy jakiś nauczyciel nie jest w środku. Bezpiecznie weszli do Pokoju Wspólnego i Hermiona rzuciła się na kanapę, na której nikogo nie było. Zaś Andrea przysiadł się do kanapy naprzeciwko na której siedzieli Ginny, Harry, George i Ron.
- Przepraszam was wszystkich za taką nagłą nieobecność.. jesteście w końcu moimi przyjaciółmi. - szatynka uśmiecha się szeroko. - Chce się.. - szatynka nie jest w stanie dokończyć, bo żyrandol, który wisiał nad nią niespodziewanie spada i z hukiem uderza w Hermiony głowę. Ostatnie co widzi to przerażenie.. przyjaciół?
----------------------------------------------------------------------------------
na razie nie stać mnie na więcej. dziękuje za to że chcieliście i chyba wierzyliście że wrócę. dedykacja dla wszystkich czytelników <33 niedlugo mam nadzieje kolejny rozdział. przepraszam za treść jeśli coś było powtórzone.. mam nadzieje ze sie spodoba i przyjmiecie to ostatnie wydarzenie.. :) zwrot akcji tak zwany. kocham was wszystkich <3 licze na to, że bedziecie komentowali :)
Śpiąca ..
O Boże, genialne!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale dlaczego musiał na nią spać żyrandol?
Nie mogło to być coś cięższego?
Nie, no żarcik xP.
Mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział, bo ja MUSZĘ wiedzieć co się dalej wydarzy!
Po prostu muszę :D
Kat xx.