" Miłość jest krucha, a my nie zawsze potrafimy o nią dbać "

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 6


Gdy zrobił co ma zrobić, udał się na obiad, lecz to co zobaczył  po  drodze zatrzymało go.

Płacząca Hermiona . Podszedł do niej.

- Co się stało ? – spytał z troską
- Idź sobie Fred! – szatynka najwyraźniej nie chciała  niczyjego towarzystwa. 
Nie wiedząc czemu płakała bez opamiętania.
- Nie zostawię cię tu samej . – usiadł obok  niej. – Przyjaciół się nie zostawia w potrzebie.
- Fred… - spojrzała na  rudzielca. – Nasza przyjaźń trwa 2 dni więc to nic nie znaczy. – schowała twarz w rękach i szlochała. – Zostaw mnie. Chce się sama z tym uporać!

Bliźniak objął szatynkę ramieniem, lecz ta od razu go odepchnęła.

- Moja babcia Allie zmarła. – zerknęła na  Freda. – Chcicałes się  dowiedzieć, to proszę. – wstała. – Nie jest mi lepiej. – krążyła w kółko po korytarzu.
- Przykro mi. –spojrzał w podłogę. – Wiem co to za ból.
- Wcale że nie wiesz! – mówiła pretensjonalnie do  Weasley’a
- Wiem. – na jego twarzy zapanował smutek.

Hermiona lekko się opanowała i przysiadła się koło Freda.

- Trzy lata temu zmarł nasz ulubiony kuzyn. – Bob. – zwrócił uwagę na spuchnięte oczy szatynki.  – Cała rodzina go uwielbiała.  – wbił wzrok przed siebie. – Nazywaliśmy go Bobbie. Chłopak  był lawiną pozytywnej energi. – uśmiechnął się przywołując wspomnienia. – Był czarodziejem.
- Uczył się w Hogwarcie? – spytała Hermiona
- Nie. – przerwał. – Był samoukiem. Wystarczyła mu książka z zaklęciami i pusty pokój żeby czegoś nie zepsuł – zaśmiał się boleśnie.

Hermiona  zrobiła to samo.

- Pewnego dnia jego ojciec wyjechał w interesach a matka pojechała po antidotum dla chorej ciotki.  – ciężko westchnął . – Został sam w domu. Wtem zaatakowali śmierciożercy. – mówił z bólem. – Nie miał szans na przeżycie, nie przestudiował jeszcze dobrze zaklęć obronnych.  Zginął poprzez zadane rany. – spojrzał na przejętą szatynkę. – Był jak mój brat. – w jego głosie było słychać drżenie.
- Przepraszam. Nie powinnam była mówić  że nie wiesz jak to jest kogoś stracić. – przytuliła się do wysokiego rudzielca.
- Czasami mówimy coś a nie myślimy o tym, co powiedzieliśmy,co nie? – uśmiechnął się pod nosem. – Jak się dowiedziałaś że twoja babcia zmarła? .. oczywiście jeśli mogę spytać.
- Możesz. – na jej twarzy panował zamęt i  niepokój. – Mama przesłała mi list. – dziewczyna podała  chłopakowi kopertę. Wyjął kartkę ze środka i zaczął czytać.

Hermiono!

Tak strasznie ciężko mi jest to mówić….
Dziś w nocy nasza kochana bunia Allie zmarła.
Nie znamy przyczyny śmierci, ale był to najprawdopodobniej zawał..
Nie znamy też przyczyny najprawdopodobniejszej diagnozy.
Nie załamuj się , proszę, wiem że babcia dla ciebie wiele znaczyła, i że oddała wszystko abyś  wyrosła na mądrą dziewczynę. Udało jej się. Ale na pewno nie chce żebyś siedziała  gdzieś smutna i płakała. Chciała i pewnie  chce abyś  była szczęśliwa.
Pamiętam, że jak byłaś mała to całymi dniami siedziałaś w jej ogródku i po prostu podziwiałaś otaczający cię świat.
Nie wiemy jeszcze co z testamentem, ale pewnie to dla ciebie się nie liczy..
Pogrzeb będzie w środę, w Londynie. Przyjedziemy po ciebie na dworzec King’s Cross.
Tak  starsznie mnie i tacie przykro.

Pisała mama , nadzorował tata.
Kochamy cię, Miona.


- Musisz się czuć okropnie. – powiedział ze smutkiem w głosie Fred.
- Tak jest. I jeszcze ten list mnie dobił. – odczepiła się od rudzielca.
- Teraz wiem, dlaczego tak zareagowałaś gdy się pytałem co się stało. – uśmiechnął się boleśnie.

- Tak. – otarła łzę. – Pogrzeb dzień przed balem. – westchnęła. – Nie wiem czy po takim wstrząsie dam radę się ogarnąć przed uroczystością. – spojrzała przepraszająco na Freda. – Nie miej do mnie pretensji jeśli nie przyjdę, dobrze?

- Ale.. – zatrzymał się.

Co z tym balem? Co z tym tańcem uczuć i serc? Co z tym poświęceniem i oddaniem, co z tą jedną wielką chemią która połączyła tą  dwójkę gryfonów w tańcu? Co z narastającym uczuciem? Jego myśli się zmieszały, a serce stanęło. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Chciał z nią iść na ten bal, bo go pociągał taniec z nią, ale z drugiej strony chciał być dobrym przyjacielem . Rozumiał jej postawę, ale dlaczego to właśnie  ciągle jemu,  Fredowi Weasley’owi zawsze musi isc cos nie tak, albo zawsze musi mieć kłopoty?
 – Dobrze. – pozbierał myśli

- Dziękuje. – rzekła z wdzięcznością. - Ale jeszcze nie wiem czy napewno nie przyjde.

Fred był zdołowany. Ledwo wypowiedział słowa:
- Musimy iść na obiad.
Szatynka nic nie powiedziała, tylko wstała i ruszyła wraz z rudzielcem w stronę Wielkiej  Sali.

*.*.*

Hermiona bez sensu grzebała w talerzu i rozkopywała jedzenie.

Jej przyjaciele wiedzieli już co  się stało.

- Wiem że jest ci ciężko, ale zjedz chociaż trochę, dla mnie – Harry nie ustepowal w proszeniu, ale w końcu.. jego oczom nie dalo się odmowic wiec  Hermiona wzięła kes indyka.

Fred był w podobnej sytuacji . Myśl  że będzie sam na balu i że nie pójdzie z Mioną zdecydowanie go zdołowała.
- Fred, co jest? – spytał  George
- Powiem ci potem. – rzekł sucho
- No dobra, ale zjedz coś .. – powiedział bliźniak
- Nie mam ochoty. – grzebał widelcem po nałożonym jedzeniu.

*.*.*

Hermionie było głupio, po tym jak powiedziała Fredowi że być może nie pójdzie na bal. Ta cała sprawa nie dawała jej spokoju. – 130 punktów dla Gryffindoru + rozczarowanie McGonagall + ukrywany smutek Freddiego .  Chciała płakać, płakać i jeszcze raz płakać. Jednak się powstrzymała, stwierdziła że musi całą sprawę przemyśleć

Po zjedzonej kolacji dyrektor zaczął ogłoszenia
- W związku z nadchodzącym balem wszystkie domy mają odwołane zajęcia jutro i pojutrze. – w Sali zapanowała radość . – Jutro wszystkie klasy od 5-7 zajmą się przygotowaniem dekoracji, a uczniowie z baliku czyli roczniki od 1-4 będą miały próby z naszym nauczycielem Armatno. – dyrektor spojrzał na uczniów. – To wszystko. Proszę się udać do Dorminatoriów, w których czeka was niespodzianka – wszyscy jak z torpedy wylecieli z Sali. Tylko Hermiona i Fred szli powoli.

Gdy Gryffoni stanęli przed obrazem Grubej Damy , pierwszy przy portrecie, czyli Dean wypowiedział hasło:

- Tytanikum prefekto gryfon.

Obraz się otworzył a w Pokoju Wspólnym gryfoni zauważyli nowe kanapy i fotele. Na podłodze był wielki dywan z poruszającym się Lwem – znak Gryffindoru. Na wielkim stole były przeróżne słodkości : czekoladowe żaby, kolorowe fasolki , kręcące lizaki inne. Kominek nie był taki mały, jak wcześniej, najprawdopodobniej zwiększono go zaklęciem powiększającym.  Na całej ściane było jedno duże okno – z niego rozchodził się widok na jezioro otaczające Hogwart, na las na małej wysepce, oraz na wieżyczki.

 Z całej tej niespodzianki Hermionie spodobało się okno. Podeszła do niego i zaczęła smutno myśleć o balu i o buni. „ Nie mogę tak zostawić Freda ‘’ – 
myślała

O wilku mowa. Do szatynki podszedł wysoki rudzielec.
- Widzę że podoba ci się okno. – próbował się uśmiechnąć. – Praktycznie każdy rzucił się na słodkości a tylko Hermionie Granger spodobało się okno.
Szatynka uśmiechnęła się. Sam głos bliźniaka poprawił jej humor.
- Lubie takie widoki, to wszystko tak majestatycznie wygląda. – patrzyła w okno –Zastanawiam się nad życiem dzięki takim pejzażom, dają mi do myślenia.
- A teraz o czym myślisz? – oparł się o ścianę obok okna
- O Buni i o balu. – z jej twarzy zniknął chwilowy  uśmiech.
- O. – Freda najwidoczniej też to dusiło.
- Przepraszam, ale mi jest naprawdę ciężko. – łza spłynęła jej po policzku. – Mimo że to takie trudne, to chyba zbiorę się i pójdę na bal. – uśmiechnęła się delikatnie.

W ciele Freda zrobiło się ciepło. Nagle Hermiona poczuła jak coś skacze jej na stopie.
- Moja czekoladowa żaba! – krzyczał Ron.
Szatynka się zaśmiała.
- Chyba  nie masz zamiaru jej jeść ? – smiała się dalej
W tej chwili rudzielec włożył żabę do buzi.

W Pokoju Wspólnym dało się usłyszeć jedno głośne:
- Bleee!!
- Fred. – szatynka zwróciła się do rudowłosego bliźniaka
- Tak? – ciągle patrzył na Hermionę
- Mogę się nad tym głęboko zastanowić i pogadamy kiedy indziej? – spojrzała na niego prosząco.
- Tak.. – powiedział cicho. – Ale mam nadzieję że będę miał parę na balu. – uśmiechnął się szeroko.
- Chodź się z nimi wydurniać. – Hermiona pociągnęła Freda za rękę do towarzystwa.

Aż do nocy cały Gryffindor grał w Eksplodującego Durnia, magiczne karty, w mugolską grę – butelkę. Wszyscy się wspólnie śmiali i cieszyli ze swojego towarzystwa.

O 23 wszelkie potrawy które stały na nowym drewnianym stole znikły. Ron usnął na kanapie umazany czekoladą, na  jego ramieniu leżała Hermiona, na ramieniu Hermiony Ginny, na ramieniu Ginny Harry, na ramieniu Harrego Parvati na ramieniu Paravati Fred na ramieniu Freda George, na ramieniu Geroga Luna i tak dalej. Połowa gryfonów rozeszła się do pokoi, a połowa usnęła w Pokoju Wspólnym.

*.*.*

Hermiona obudziła się w nocy, zauważyła że usnęła na ramieniu Rona. Wstała z kanapy, tak aby nie budzić śpiącej na niej Ginny. Spojrzała na wielki zegar nad kominkiem, który wskazywał godzinę 2 w nocy.
- Akcjo kocjus. – wypowiedziała zaklęcie po czym koce owinęły śpiących na sofie gryfonów.

Szatynka przeciągnęła się i spojrzała na Freda.
„ Szkoda mi go zostawić samego na balu.. ‘’ – pomyślała i udała się do swojego pokoju w którym smacznie spała Lavender. Żeby nikogo  nie budzić , ubrała się w pidżamę i położyła na swoim łóżku.

*.*.*
Rankiem, Hermiona obudziła się o dziwo w pokoju Bliźniaków którego dzielili z Lee Jordanem.
Fred i George stali nad nią
- O, śpiąca królewna się obudziła. – powiedział George z zadowoleniem na twarzy.
- Co ja tu robie? – spytała  przerażona.
- Chyba ktoś w nocy gdy szedł do pokoju przeniósł cię tutaj. – powiedział Fred. – Tylko nie wiem kto.. – udawał nie winnego.
Szatynka spiorunowała bliźniaków wzrokiem.
- Kretyni. – szepnęła i wyszła z pokoju bliźniaków.

Skierowała się do swojego, wzięła swoją szatę i weszła do łazienki. Spojrzała w lustro.
- AAAAAAAAAAAA! – krzyknęła.
To co zobaczyła w lustrzę kompletnie ją oburzyło. Jej włosy były koloru zielonego.
Do drzwi pukała Ginny.
- Herma , wszystko ok?
- Wejdź, szybko!!! – Hermiona nadal mówiła podniesionym tonem.
- O boże!- Ginny zakryła ręką usta.  – Kto ci to zrobił ? – podeszła szybkim krokiem do zielonowłosej.
- Chyba twoi uroczy bracia. – mówiła z poddenerwowaniem.
- Mam pomysł na zemstę. – Ginny powiedziała na ucho Hermionie  swój doskonały plan.
- Bingo. – powiedziała z złowieszczym uśmiechem. – Umyję zęby i spotkajmy się w Wielkiej Sali na śniadaniu , ok?
- Okej. – Ginny przytaknęła przyjaciółce po czym wyszła z łazienki

                                                NA ŚNIADANIU


- Ginny, weź nałóż sobie owsiankę i chodź. – Hermiona postanowiła wcielić złowieszczy plan w życie.
Rudowłosa, tak jak kazała przyjaciółka, tak zrobiła. Nałożyła sobie na talerz owsiankę i wraz z zielonowłosą powoli od tyłu podeszły do bliźniaków.
Hermiona pociągnęła od tyłu szatę Freda i wrzuciła zawartość talerza za jego koszulkę .
- Ou..! Aa!! – bliźniak krzyczał z krępującego uczucia owsianki na plecach.
Ginny zrobiła dokładnie to samo.
- Piąteczka, Ginny! – Hermiona przybiła Ginny piątkę i usiadły przy stole, aby zjeść śniadanie. Miny bliźniaków były niezastąpione!!



__________________________________________
Troche mi sie nie podoba... ale tak to ok.
To już 6 rodział! Dziękuje sernikowi - mojej asystentce.
Dziękuje równiez innym czytelnikom.
Nastepny post udostepnie jak pod tym wpisem beda 3 komentarze od różnych odbiorców.
Jkbc. Wiem że Luna jest z Ravelnclaw, i wogóle, ale ja tu dużo rzeczy zmieniam.
Prosze o szczere opinie.
Dziekuje za 152 (jak w tym momencie) wyswietlenia.
Gdy mi sie skoncza ferie, posty beda krotsze, ale postaram sie dodawac codziennie albo co dwa , trzy dni.
Dziękuje!!



Jula

2 komentarze: