Gdy zrobił co ma
zrobić, udał się na obiad, lecz to co zobaczył
po drodze zatrzymało go.
Płacząca Hermiona . Podszedł
do niej.
- Co się stało ? –
spytał z troską
- Idź sobie Fred! –
szatynka najwyraźniej nie chciała
niczyjego towarzystwa.
Nie wiedząc czemu płakała bez opamiętania.
- Nie zostawię cię tu
samej . – usiadł obok niej. – Przyjaciół
się nie zostawia w potrzebie.
- Fred… - spojrzała
na rudzielca. – Nasza przyjaźń trwa 2
dni więc to nic nie znaczy. – schowała twarz w rękach i szlochała. – Zostaw mnie.
Chce się sama z tym uporać!
Bliźniak objął
szatynkę ramieniem, lecz ta od razu go odepchnęła.
- Moja babcia Allie
zmarła. – zerknęła na Freda. – Chcicałes
się dowiedzieć, to proszę. – wstała. –
Nie jest mi lepiej. – krążyła w kółko po korytarzu.
- Przykro mi. –spojrzał
w podłogę. – Wiem co to za ból.
- Wcale że nie wiesz!
– mówiła pretensjonalnie do Weasley’a
- Wiem. – na jego
twarzy zapanował smutek.
Hermiona lekko się
opanowała i przysiadła się koło Freda.
- Trzy lata temu
zmarł nasz ulubiony kuzyn. – Bob. – zwrócił uwagę na spuchnięte oczy
szatynki. – Cała rodzina go
uwielbiała. – wbił wzrok przed siebie. –
Nazywaliśmy go Bobbie. Chłopak był
lawiną pozytywnej energi. – uśmiechnął się przywołując wspomnienia. – Był czarodziejem.
- Uczył się w
Hogwarcie? – spytała Hermiona
- Nie. – przerwał. –
Był samoukiem. Wystarczyła mu książka z zaklęciami i pusty pokój żeby czegoś
nie zepsuł – zaśmiał się boleśnie.
Hermiona zrobiła to samo.
- Pewnego dnia jego
ojciec wyjechał w interesach a matka pojechała po antidotum dla chorej
ciotki. – ciężko westchnął . – Został sam
w domu. Wtem zaatakowali śmierciożercy. – mówił z bólem. – Nie miał szans na
przeżycie, nie przestudiował jeszcze dobrze zaklęć obronnych. Zginął poprzez zadane rany. – spojrzał na
przejętą szatynkę. – Był jak mój brat. – w jego głosie było słychać drżenie.
- Przepraszam. Nie
powinnam była mówić że nie wiesz jak to
jest kogoś stracić. – przytuliła się do wysokiego rudzielca.
- Czasami mówimy coś
a nie myślimy o tym, co powiedzieliśmy,co nie? – uśmiechnął się pod nosem. –
Jak się dowiedziałaś że twoja babcia zmarła? .. oczywiście jeśli mogę spytać.
- Możesz. – na jej
twarzy panował zamęt i niepokój. – Mama przesłała
mi list. – dziewczyna podała chłopakowi kopertę.
Wyjął kartkę ze środka i zaczął czytać.
Hermiono!
Tak strasznie ciężko mi jest to
mówić….
Dziś w nocy nasza kochana bunia
Allie zmarła.
Nie znamy przyczyny śmierci, ale
był to najprawdopodobniej zawał..
Nie znamy też przyczyny najprawdopodobniejszej
diagnozy.
Nie załamuj się , proszę, wiem że
babcia dla ciebie wiele znaczyła, i że oddała wszystko abyś wyrosła na mądrą dziewczynę. Udało jej się. Ale
na pewno nie chce żebyś siedziała gdzieś
smutna i płakała. Chciała i pewnie chce
abyś była szczęśliwa.
Pamiętam, że jak byłaś mała to
całymi dniami siedziałaś w jej ogródku i po prostu podziwiałaś otaczający cię
świat.
Nie wiemy jeszcze co z
testamentem, ale pewnie to dla ciebie się nie liczy..
Pogrzeb będzie w środę, w
Londynie. Przyjedziemy po ciebie na dworzec King’s Cross.
Tak starsznie mnie i tacie przykro.
Pisała mama , nadzorował tata.
Kochamy cię, Miona.
- Musisz się czuć
okropnie. – powiedział ze smutkiem w głosie Fred.
- Tak jest. I jeszcze
ten list mnie dobił. – odczepiła się od rudzielca.
- Teraz wiem,
dlaczego tak zareagowałaś gdy się pytałem co się stało. – uśmiechnął się
boleśnie.
- Tak. – otarła łzę. –
Pogrzeb dzień przed balem. – westchnęła. – Nie wiem czy po takim wstrząsie dam
radę się ogarnąć przed uroczystością. – spojrzała przepraszająco na Freda. –
Nie miej do mnie pretensji jeśli nie przyjdę, dobrze?
- Ale.. – zatrzymał się.
Co z tym balem? Co z
tym tańcem uczuć i serc? Co z tym poświęceniem i oddaniem, co z tą jedną wielką
chemią która połączyła tą dwójkę
gryfonów w tańcu? Co z narastającym uczuciem? Jego myśli się zmieszały, a serce
stanęło. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Chciał z nią iść na ten bal, bo go
pociągał taniec z nią, ale z drugiej strony chciał być dobrym przyjacielem .
Rozumiał jej postawę, ale dlaczego to właśnie
ciągle jemu, Fredowi Weasley’owi
zawsze musi isc cos nie tak, albo zawsze musi mieć kłopoty?
– Dobrze. –
pozbierał myśli
- Dziękuje. – rzekła z
wdzięcznością. - Ale jeszcze nie wiem czy napewno nie przyjde.
Fred był zdołowany.
Ledwo wypowiedział słowa:
- Musimy iść na
obiad.
Szatynka nic nie
powiedziała, tylko wstała i ruszyła wraz z rudzielcem w stronę Wielkiej Sali.
*.*.*
Hermiona bez sensu
grzebała w talerzu i rozkopywała jedzenie.
Jej przyjaciele
wiedzieli już co się stało.
- Wiem że jest ci ciężko,
ale zjedz chociaż trochę, dla mnie – Harry nie ustepowal w proszeniu, ale w końcu..
jego oczom nie dalo się odmowic wiec Hermiona wzięła kes indyka.
Fred był w podobnej
sytuacji . Myśl że będzie sam na balu i
że nie pójdzie z Mioną zdecydowanie go zdołowała.
- Fred, co jest? –
spytał George
- Powiem ci potem. –
rzekł sucho
- No dobra, ale zjedz
coś .. – powiedział bliźniak
- Nie mam ochoty. –
grzebał widelcem po nałożonym jedzeniu.
*.*.*
Hermionie było
głupio, po tym jak powiedziała Fredowi że być może nie pójdzie na bal. Ta cała
sprawa nie dawała jej spokoju. – 130 punktów dla Gryffindoru + rozczarowanie
McGonagall + ukrywany smutek Freddiego .
Chciała płakać, płakać i jeszcze raz płakać. Jednak się powstrzymała,
stwierdziła że musi całą sprawę przemyśleć
Po zjedzonej kolacji
dyrektor zaczął ogłoszenia
- W związku z
nadchodzącym balem wszystkie domy mają odwołane zajęcia jutro i pojutrze. – w Sali
zapanowała radość . – Jutro wszystkie klasy od 5-7 zajmą się przygotowaniem
dekoracji, a uczniowie z baliku czyli roczniki od 1-4 będą miały próby z naszym
nauczycielem Armatno. – dyrektor spojrzał na uczniów. – To wszystko. Proszę się
udać do Dorminatoriów, w których czeka was niespodzianka – wszyscy jak z
torpedy wylecieli z Sali. Tylko Hermiona i Fred szli powoli.
Gdy Gryffoni stanęli
przed obrazem Grubej Damy , pierwszy przy portrecie, czyli Dean wypowiedział
hasło:
- Tytanikum prefekto
gryfon.
Obraz się otworzył a
w Pokoju Wspólnym gryfoni zauważyli nowe kanapy i fotele. Na podłodze był
wielki dywan z poruszającym się Lwem – znak Gryffindoru. Na wielkim stole były
przeróżne słodkości : czekoladowe żaby, kolorowe fasolki , kręcące lizaki inne.
Kominek nie był taki mały, jak wcześniej, najprawdopodobniej zwiększono go
zaklęciem powiększającym. Na całej
ściane było jedno duże okno – z niego rozchodził się widok na jezioro
otaczające Hogwart, na las na małej wysepce, oraz na wieżyczki.
Z całej tej
niespodzianki Hermionie spodobało się okno. Podeszła do niego i zaczęła smutno
myśleć o balu i o buni. „ Nie mogę tak zostawić Freda ‘’ –
myślała
O wilku mowa. Do
szatynki podszedł wysoki rudzielec.
- Widzę że podoba ci
się okno. – próbował się uśmiechnąć. – Praktycznie każdy rzucił się na
słodkości a tylko Hermionie Granger spodobało się okno.
Szatynka uśmiechnęła
się. Sam głos bliźniaka poprawił jej humor.
- Lubie takie widoki,
to wszystko tak majestatycznie wygląda. – patrzyła w okno –Zastanawiam się nad
życiem dzięki takim pejzażom, dają mi do myślenia.
- A teraz o czym
myślisz? – oparł się o ścianę obok okna
- O Buni i o balu. –
z jej twarzy zniknął chwilowy uśmiech.
- O. – Freda
najwidoczniej też to dusiło.
- Przepraszam, ale mi
jest naprawdę ciężko. – łza spłynęła jej po policzku. – Mimo że to takie
trudne, to chyba zbiorę się i pójdę na bal. – uśmiechnęła się delikatnie.
W ciele Freda zrobiło
się ciepło. Nagle Hermiona poczuła jak coś skacze jej na stopie.
- Moja czekoladowa
żaba! – krzyczał Ron.
Szatynka się zaśmiała.
- Chyba nie masz zamiaru jej jeść ? – smiała się dalej
W tej chwili
rudzielec włożył żabę do buzi.
W Pokoju Wspólnym
dało się usłyszeć jedno głośne:
- Bleee!!
- Fred. – szatynka zwróciła
się do rudowłosego bliźniaka
- Tak? – ciągle
patrzył na Hermionę
- Mogę się nad tym
głęboko zastanowić i pogadamy kiedy indziej? – spojrzała na niego prosząco.
- Tak.. – powiedział cicho.
– Ale mam nadzieję że będę miał parę na balu. – uśmiechnął się szeroko.
- Chodź się z nimi
wydurniać. – Hermiona pociągnęła Freda za rękę do towarzystwa.
Aż do nocy cały
Gryffindor grał w Eksplodującego Durnia, magiczne karty, w mugolską grę –
butelkę. Wszyscy się wspólnie śmiali i cieszyli ze swojego towarzystwa.
O 23 wszelkie potrawy
które stały na nowym drewnianym stole znikły. Ron usnął na kanapie umazany
czekoladą, na jego ramieniu leżała
Hermiona, na ramieniu Hermiony Ginny, na ramieniu Ginny Harry, na ramieniu
Harrego Parvati na ramieniu Paravati Fred na ramieniu Freda George, na ramieniu
Geroga Luna i tak dalej. Połowa gryfonów rozeszła się do pokoi, a połowa usnęła
w Pokoju Wspólnym.
*.*.*
Hermiona obudziła się
w nocy, zauważyła że usnęła na ramieniu Rona. Wstała z kanapy, tak aby nie
budzić śpiącej na niej Ginny. Spojrzała na wielki zegar nad kominkiem, który
wskazywał godzinę 2 w nocy.
- Akcjo kocjus. –
wypowiedziała zaklęcie po czym koce owinęły śpiących na sofie gryfonów.
Szatynka przeciągnęła
się i spojrzała na Freda.
„ Szkoda mi go zostawić samego na balu.. ‘’ – pomyślała i udała się do swojego
pokoju w którym smacznie spała Lavender. Żeby nikogo nie budzić , ubrała się w pidżamę i położyła
na swoim łóżku.
*.*.*
Rankiem, Hermiona
obudziła się o dziwo w pokoju Bliźniaków którego dzielili z Lee Jordanem.
Fred i George stali
nad nią
- O, śpiąca królewna
się obudziła. – powiedział George z zadowoleniem na twarzy.
- Co ja tu robie? –
spytała przerażona.
- Chyba ktoś w nocy
gdy szedł do pokoju przeniósł cię tutaj. – powiedział Fred. – Tylko nie wiem
kto.. – udawał nie winnego.
Szatynka spiorunowała
bliźniaków wzrokiem.
- Kretyni. – szepnęła
i wyszła z pokoju bliźniaków.
Skierowała się do
swojego, wzięła swoją szatę i weszła do łazienki. Spojrzała w lustro.
- AAAAAAAAAAAA! –
krzyknęła.
To co zobaczyła w
lustrzę kompletnie ją oburzyło. Jej włosy były koloru zielonego.
Do drzwi pukała
Ginny.
- Herma , wszystko
ok?
- Wejdź, szybko!!! –
Hermiona nadal mówiła podniesionym tonem.
- O boże!- Ginny
zakryła ręką usta. – Kto ci to zrobił ? –
podeszła szybkim krokiem do zielonowłosej.
- Chyba twoi uroczy
bracia. – mówiła z poddenerwowaniem.
- Mam pomysł na
zemstę. – Ginny powiedziała na ucho Hermionie swój doskonały plan.
- Bingo. –
powiedziała z złowieszczym uśmiechem. – Umyję zęby i spotkajmy się w Wielkiej
Sali na śniadaniu , ok?
- Okej. – Ginny przytaknęła
przyjaciółce po czym wyszła z łazienki
NA ŚNIADANIU
- Ginny, weź nałóż
sobie owsiankę i chodź. – Hermiona postanowiła wcielić złowieszczy plan w
życie.
Rudowłosa, tak jak
kazała przyjaciółka, tak zrobiła. Nałożyła sobie na talerz owsiankę i wraz z
zielonowłosą powoli od tyłu podeszły do bliźniaków.
Hermiona pociągnęła
od tyłu szatę Freda i wrzuciła zawartość talerza za jego koszulkę .
- Ou..! Aa!! – bliźniak
krzyczał z krępującego uczucia owsianki na plecach.
Ginny zrobiła
dokładnie to samo.
- Piąteczka, Ginny! –
Hermiona przybiła Ginny piątkę i usiadły przy stole, aby zjeść śniadanie. Miny
bliźniaków były niezastąpione!!
__________________________________________
Troche mi sie nie podoba... ale tak to ok.
To już 6 rodział! Dziękuje sernikowi - mojej asystentce.
Dziękuje równiez innym czytelnikom.
Nastepny post udostepnie jak pod tym wpisem beda 3 komentarze od różnych odbiorców.
Jkbc. Wiem że Luna jest z Ravelnclaw, i wogóle, ale ja tu dużo rzeczy zmieniam.
Prosze o szczere opinie.
Dziekuje za 152 (jak w tym momencie) wyswietlenia.
Gdy mi sie skoncza ferie, posty beda krotsze, ale postaram sie dodawac codziennie albo co dwa , trzy dni.
Dziękuje!!
Jula
lol me gusta pierwsza :P ~sernik
OdpowiedzUsuńPopłakałam się :(
OdpowiedzUsuńTa piosenka, i to wszystko ach...
Ryczę :'(