Hermiona, wreszcie dotarła do swojego pokoju.
" Ten dzień był strasznie męczący - pomyślała "
Przebrała sie w pidżamę , i położyła się do łóżka.
Od razu zasnęła.
Śnił jej sie bal....
Widziała siebie jak wkracza na przystrojoną Wielką Salę..
wszystkie oczy są zwrócone na nią..
Widziała miny zdziwionych chłopaków ...
słyszała jak szeptali " To ta Hermiona Granger?!" ...
no i zobaczyła Freda...
w czarnym smokingu..
do góry na marynarce w kieszeni miał czerwoną różę ...
a na szyi miał przyczepioną czarną muszkę...
włosy miał potargane..
ale tylko mu dodawały uroku..
widziała ich wolny taniec...
zbliżyli się do siebie...
ich twarze dzieliły milimetry..
ale Hermiona wiedziała że to tylko sen..
który się nigdy nie spełni..
W nim..
W śnie..
Zaczęła się zastanawiać co czuje do brązowookiego wysokiego rudzielca..
" Jeszcze się okaże.. " - myślała..
Chciała..
poznać Freda..
Wiedzieć jaki jest..
Jakie tajemnice skrywa..
Rano szatynka obudziła sie wypoczęta.. jako pierwsza ze swojego pokoju wstała. Lavender, Parvati , Luna i Ginny jeszcze spały.
Weszła do łazienki i się odświeżyła. Ubrała swoją codzienną szatę i zeszła do pokoju wspólnego w którym siedział Harry.
- Hej Harry. - uśmiechnęła sie szatynka
- Cześć Hermi. - odwzajemnił uśmiech
- Czemu tu tak sam siedzisz? - spytała
- Nawet sam nie wiem. - zaśmiał się.
- Widzę że humor dopisuje.- zerknęła na przyjaciela
- Tak.. - ucichł. - Miona..
- Tak?
- Boisz się balu?
- Dzięki że mi o nim przypomniałeś. - powiedziała sarkastycznie
- Pocieszę cię, możemy zdobyć punkty dla Gryffindoru.
- Ale i tak ja ich nie zdobędę. To nie moja dziedzina. - spojrzała w dół.
- Co? - zastanowił się. - Taniec?
- Tak.. a zwłaszcza z takim chłopakiem jak Fred.
Przyjaciele nie zauważyli że Fred stał na oparty o poręcz schodów podsłuchując rozmowę.
- Coś z nim nie tak? - spytał wybraniec
- Nie.. tylko czuje się szarą myszką przy nim. - patrzyła na dal w dół.
" A więc o to chodzi " - pomyślał Fred
- Nie martw się .. wszystko będzie dobrze. - Harry lekko przytulił Hermionę.
Nagle dało się usłyszeć skrzyp schodów Harry i Hermiona szybko się odwrócili. Zobaczyli zarumienionego Freda.
- Podsłuchwiałeś?! - krzyknęła gryfonka
- Nie.. tylko ja no ten..
- Co?! - wstała i podeszła do rudzielca- Jak mogłeś? - spytała przez łzy - A ja cię uważałam za równego siebie. - pobiegła po schodach do swojego pokoju trzaskając drzwiami.
- Stary, współczuje ci . - poklepał go po plecach Harry, który szedł w stronę swojego pokoju.
Fred stał nieruchomo.
- Ale ze mnie kretyn! - krzyknął sam do siebie waląc sie na łóżko
★.★.★
Hermiona trzasnęła drzwami tak mocno, że wszystkie dziewczyny sie obudziły.
Szatynka łkała. Nie chciała iść na ten bal. Nie, przepraszam. MOWY NIE BYŁO ŻEBY POSZŁA NA BAL.. z Fredem?! Po co? Żeby znowu zrobił coś nie na miejscu? Bo czego dobrego można sie spodziewać po ludziach w tych czasach.
- Coś się stało? - do Hermiony podeszła zaspana Ginny
- Fre-fre-fred. - łkała
- Co on ci zrobił?! - powiedziała poddenerwowana rudowłosa
- No bo.. mówiłam Harremu że przy Fredzie czuje sie jak szara myszka.. a on to wszystko podsłuchiwał.. - jej łzy trochę sie opanowały.
- Ale palant! - krzyknęła Parvati.
Luna patrzyła na szatynkę dziwnym wzrokiem.
- Co? - spytała białowłosą.
- Krzyczy na siebie. - powiedziała spokojnie Luna
- Ale kto? - Hermiona wstała
- Fred. - wskazała palcem na drzwi.
Hermiona podeszła do drzwi i lekko je otworzyła
- Ale z ciebie debil Fred! Jesteś przekreślony na balu.. przekreślony! - rzeczywiście Fred krzyczał sam na siebie chodząc poddenerwowany po pokoju.
Szatynka zamknęła drzwi.
- Będe udawała że tego nie słyszałam. - rzekła sucho.
- Ale przyznaj że to było słodkie. - powiedziała cicho Lavender
- No może trochę.. - Hermiona przez chwilę zastanawiała się. - Nie. Nie po tym co zrobił. - odrzekła po czym usiadła z powrotem na łóżku czekając na swoje współlokatorki.
★.★.★
Na śniadaniu Fred gorączkowo patrzył na Hermionę.
Gdy tylko rudzielec spojrzał na szatynkę Ginny kopała ją w nogi.
Tak że ciągle było słychać "auć, auć"
Po śniadaniu Hermiona postanowiła że pójdzie do bibloteki.. tak.. uwielbiała tam przebywać.. już była blisko upragnionego celu, gdy ktoś nagle złapał ją za ręke. Dziewczyna próbowała się wyzwolić z ucisku lecz był on tak silny że nie mogła. Wiedziała kto to był..
- Puść mnie Fred.
- Nie.
- Radzę ci mnie puścić. - wpadła w furię.
- Przepraszam.
- Za co? Za to że podsłuchiwałeś ? Czy jeszcze coś robiłeś czego ja sobie nie życzę? - jechała po nim jak traktor po polu
- Za to że podsłuchiwałem.
- Nie rozumiem czemu to zrobiłeś. - w końcu szatynka wyzwoliła się z ucisku i ruszyła do bibloteki, niestety rudzielec ruszył za nią.
- Hermiona! - krzyknął.
- W biblotece sie nie rozmawia.. w biblotece sie czyta! - wziela pierwsza lepsza ksiazke usiadla i zaczela ja czytac.
- Co mam zrobic zebys mi wybaczyla?
- nic.
- Wiec mi wybaczylas? - spytal z nadzieja w glosie
- Nie.
- Błagam.
- Nie. Zachowywałes sie po swinsku.
Fred wiedział że niczego nie zdziała przez dyskusje z tą mądrą gryfonką.
Udał się do szkolnej szklarni. Tam zobaczył cudowny kwiat.. był cały niebieski lecz na środku były przeróżne barwy.
- Bingo. - powiedział sam do siebie
Spojrzał sie za siebie w lewo prawo i przed siebie.
- Kopcjatus! - wypowiedział zaklęcie, po czym taki sam kwiat znalazł sie w jego ręce. Popędził do bibloteki. Poszedł do działu, w którym ostatnio dyskutował z Hermioną, lecz jej już tam nie było. Przeleciał się szybko po Hogwarcie- nadal jej nie było. Został tylko dziedziniec. Szedł powoli pewnym krokiem i wtem zobaczył szatynkę siedzącą na ławce przy małej fontannie bawiącą się z małymi kolorowymi ptakami. Przystanął. Pomyślał że taka cudowna kobieta zdaża sie raz na milion? Ale czemu tak myślał? Jej falowane włosy były dokładnie ułożone, jej twarz błyszczała w blasku słońca a te ptaki powodowały najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widział. W jego sercu zatruimfowała radość.. stwierdził że zaczyna cos czuć do 2 lata młodszej Gryfonki.
Zaczął sie kierowac w jej strone po cichu powoli..
- Słysze że idziesz.- powiedziała nawet nie odwracając się.
Rudzielec schował kwiat za plecy obszedł szatynkę i klęknął przed nią z kwiatem w ręku. Patrzył w jej piekne brazowe oczy a ona patrzyla w niego piekne rowniez brazowe oczy. Rozmarzyli sie.
- Przepraszam. - jego oczy nie klamaly. Podał Hermionie niebieski kwiat.
Całkowicie sie zapomniala. Wziela kwiat do reki i sie mu przyjrzala.
- Skad go masz?
- Magia potrafi czynic cuda - usmiechnal sie pod nosem.
- Niech ci bedzie.
- Czyli mi wybaczasz? - spytal z wielka nuta nadzei.
- Powiedzmy że tak. - uśmiechnęła się.
- Hermiona... - rudzielec znów zapatrzył sie w jej piekne oczy.
- Tak? - spytala zarumieniona.
- Masz piekne oczy. - i znow nie klamie.. przeciez patrzyl jej prosto w oczy.
- Dziekuje. Tez masz swoj urok. - pstryknela rudzielca w czolo.
- A to za co?
- Za poczatek przyjazni? - wyczarowala dwa kieliszki szampana bez alkoholowego . Jedno podała Fredowi
- Za poczatek przyjazni. - zderzył sie z nią kieliszkiem
______________________________________
Jest.. mam nadzieję że ktoś to czyta.
Mimo że zwolniłam SERNIKA to i tak dziękuje ;*
Ja czytam, zapowiada się ciekawie:D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie http://fremione-ujawniona-milosc.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńteraz mam nowy obrazek :P
Usuńps zapraszam do mnie http://kamboria.blogspot.com/
Usuńlol
Usuńjulia to julia
Usuńjulia pisze bloga ułoóło
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńHaha, czekoladko. ;d
OdpowiedzUsuńxd koniec kłótni ? xd
OdpowiedzUsuńno nie wiem , nie wiem.. jak znów będziesz asystentką to ci wybacze. <3
OdpowiedzUsuńok <3
OdpowiedzUsuńOthеr honorablе mentіons inсludе Alі MacGraω,
OdpowiedzUsuńFаye Dunаway, Κate Hudson, Sагah Јessica Paгκег.
Thuѕ the masseѕ ωeгe rеachеd in
such a wіde variety of fauх fur clothing аѵаilаble іn
the market. Housewіves, seсrеtaгіеs, teacheгѕ, ѕhоp-keepers,
but alѕo furnituгe and other householԁ gооds.
my wеb-site - Thoi trang nam