" Miłość jest krucha, a my nie zawsze potrafimy o nią dbać "

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 8

 Nagle wszyscy usłyszyli głośny huk, natychmiast się odwrócili a na posadzce ujżeli martwego jednorożca.
- Co on tu robi? - spytał przerażony Harry.
Gryfoni podeszli do niego, nie zauważyli gdy Draco z swoimi najemnikami uciekli.
Jednorożec miał szeroko otwarte oczy, a z jego boku leciała krew.
- Nie mogę na to patrzeć. - Lavender odwróciła wzrok.
Hermiona była przerażona, łzy zbierały jej się, nienawidziła patrzeć na krzywdę osób dobrych, właściwie na osób złych też, ale nie tych , którzy na to sobie zasłużyli. Zakryła ręką oczy i zaczęła chlipać. Fred chciał do niej podejść, uspokoić ją, lecz nagle z góry Wielkiej Sali dało się usłyszeć przerażające piski i krzyki. Do sali wleciały zakapturzone postacie - śmierciożercy. Prawie wszystkie klasy od 5-7 robiły niepewne kroki, aby być jak najdalej od przerażających istot. No prawie wszystkie. Gryffindor stał najbliżej śmierciożerców. Zaczęła się zacięta walka. Uczniowie z domu Lwa rzucali przeróżne zaklęcia, które miały "spłoszyć" zakapturzone postacie. Niestety, Parvati nieźle dostała i upadła na podłogę. Wybraniec nie mógł patrzeć bezczynnie na ranną. Podszedł do niej i próbował jej pomóc.
- Harry, nic mi nie jest. Musisz iść walczyć. - mówiła zachrypłym głosem.
Śmierciożercy spostrzegli że Harry Potter nie walczy i podwoili siłę. 

*.*.*

Profesor Albus Dumbledore siedział przed swoim biurkiem. Najwyraźniej spisywał coś ważnego bo nie usłyszał gdy do pokoju wbiegł zadyszany Filch.
- W sali.. - mówił ociężale. - Śmierciożercy. - powiedział przerażająco.
Dyrektor na usłyszane słowo natychmiast sie teleportował do Wielkiej Sali.

*.*.*

Gryfoni nie mieli szans. Pozostałe domy stały jak osłupiałe i przyglądały się istnemu horrorowi. Nagle do sali wkroczył profesor Dumbledore.
Zakapturzone postacie, gdy tylko zobaczyły dyrektora Hogwartu zniknęły niczym bańka mydlana.

*.*.*

Uczniowie Domu Lwa leżeli z wycieńczenia na podłodze Wielkiej Sali. 
Stoły były poprzewracane, a wszelkie dotychczas zrobione dekoracje zniszczone.
Inni uczniowe, ocknęli się.. obudzili się jak by z transu.
- Nic wam  nie jest? - spytał przejęty dyrektor podchodząc do gryfonów.
- Nie. - rzekł ciężko Harry. - Każdy ma ewentualnie coś obite lub lekko przecięte, ale najbardziej ucierpiała Parvati. - wybraniec pokazał trzęsącą się ręką na krwawiącą dziewczynę.
- O mój boże! - krzyknął profesor Dumbledore.
Z brzucha Parvati cieknęła krew.
Do sali wbiegli nauczyciele; Snape, McGonagall, Sprout, Flitwick i cała reszta; byli przerażeni widokiem "położonych gryfonów" i zniszczonej sali. Tuż za nimi wszedł Filch .
- Panie Filch, proszę prędko zawołać pielęgniarkę Pomfrey. - spojrzała z powagą na woźnego. - Powiedz jej, że sprawa jest pilna.
I Filch pobiegł pędem do Skrzydła Szpitalnego.
Chwilę później pielęgniarka opatrzyła Parvati.
- Powinno być już dobrze, dyrektorze, ale lepiej, żeby narazie poleżała w skrzydle. - powiedziała  szeptem pani Pomfrey - Wiem, że niedługo bal, ale tak dla niej będzie lepiej. - spojrzała łagodnie na Dumbledora.
- Dobrze. - rzekł sucho. 
Chwile potem pielęgniarka poprosiła Georga i Freda, aby pomogli jej zanieść Parvati do skrzydła.
- Macie na dziś wolne. - McGonagall spojrzała na gryfonów. - Osoby które mają jakieś drobne przecięcia lub bóle proszę o pójście do pani Pomfrey.
Ociężałym krokiem skierowali się do Dorminatorium.

*.*.*

Dumbledore próbował zrozumieć całe to zamieszanie. Chodził bezczynnie po swoim pokoju. Wtem wszedł do niego Snape.
- Czy to coś ważnego? - spytał smętnie dyrektor.
- Przyczywam, że Slytherin, Hufflepuff i Ravenclaw został zaczarowany. - Snape mówił z pełną powagą, z resztą, tak jak zawsze.
- W jakim sensie? - wzrok dyrektora przeszedł na nauczyciela Obrony przed Czarną Magią.
- Śmieciożercy posłali na nich urok. - Severus uśmiechnął sie przebiegle
- Żeby Gryffindor miał sam walczyć? - Dumbledore sam nie wierzył w swoje słowa, po chwili zastanowienia rzekł. - Możliwe, że Voldemort tak chciał. - westchnął - Zaskoczyć nas niespodziewanie. - przestał chodzić po pokoju i zasiadł przy biórku. - Gdyby nie nasz woźny, Filch, było by po nich. A w szczególności Parvati. - westchnął ciężko
- Wiem. - rzekł sucho Snape.
- Dziękuje za spostrzeżenie. Być może masz racje Severusie. Masz jeszcze jakąś sprawę? 
- Czarny Pan poprosił Bellatrix Lasrange o.. - przerwał
- O co? - wzrok Dumbledora poszarzał
- O znalezienie i zamknięcie Syriusza Blacka. - powiedział krótko
- Sprawy się mają poważne. Trzeba będzie zwołać Zakon i to jeszcze przed balem. - dyrektor podszedł do dużego okna. - Bo inaczej z naszego eksperymentu współpracy nici, skoro śmierciożercy mogą zaatakować w każdej chwili. - westchnął ciężko
- A co profesor sądzi o jednorożcu? - Severus nie ustawał z pytaniami
- To była pułapka . - Albus mówił drżącym głosem
Snape skierował się do wyjścia.
- Na temat Blacka, proszę mnie regularnie informować. - dyrektor nadal patrzył "szaro" w okno. 
- Dobrze. - czarnowłosy mężczyzna odwrócił się na chwilę, po czym wyszedł z pokoju.

*.*.*

Bliźniacy zostali trochę dłużej w Skrzydle Szpitalnym, ponieważ mieli lekko pocharatane twarze. A mając na myśli lekko, mam na myśli bardzo.
Hermiona gdy tylko doszła do Pokoju Wspólnego rzuciła się na kanapę, z resztą tak jak cała reszta Gryfonów.
Ginny schodziła po schodach, gdy nagle zobaczyła wyczerpane i umęczone twarze przyjaciół, jak najprędzej chciała sie dowiedzieć co się wydarzyło.
- Co się stało? - spytała powaznym tonem. - Dekoracje były aż tak ciężkie? - zachichotała.
- Śmierciożercy zaatakowali. - powiedział zachrypłym tonem Harry.
- Co?! - Ginny na samą myśl o zakapturzonych postaciach miała ciarki. Co dopiero z  nimi  walczyć. - Nikomu sie nic nie stało? - zapytała przerażona
- Nie, mamy mini szkody. - rzekł sucho Ron. - Gdybyś zobaczyła Parvati.. - powiedział z goryczą w głosie.
- Co sie jej stało? - spytała jeszcze bardziej przerażona
- Krew.. - Hermiona była cała blada na twarzy.
Do Pokoju Wspólnego weszli bliźniacy
- Nic wam nie jest?! - zapytała przestraszona Angelina.
- Nie. - powiedzieli jednoczesnie.
- To był koszmar. - George usiadł na jednym z foteli.
- Tylko dlaczego dzisiaj, dlaczego inni nie reagowali.. po co ten jednorożec? - Harry mówił głośno swoje pytania.
- Jednorożec? - spytała Luna, która właśnie przyszła ze swojego pokoju.
- Był cały zakrwawiony. - rzekł sucho Dean.
- Ale chyba wiadomo kogo to sprawka.- Fredowi na samą myśl o Voldemorcie gotowało się w ciele.
Hermiona mimo iż była cała blada, zmęczona i przestraszona wzięła krzesło od stołu i przysiadła sie przy "magicznym oknie"
Fred próbował się zaśmiać, lecz ból mu to uszkodliwił.
Podszedł do gryfonki.
- A ty znowu przy oknie. - powiedział z boleśnym usmiechem.
- Tak. - rzekła naturalnie. - Próbuje znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania Harrego. 
- W oknie? - Fred miał zaskoczoną mimikę twarzy.
- Tak. - szepneła cicho. - No bo czemu inni nie reagowali? - spytała tak cicho, że zapewne rudzielec tego nie słyszał. - Nawet Draco uciekł z przerażenia. 
- Tego nie wie nikt.
- Fred? - zaczęła
- Tak?
- Czemu tak jest.
- Jak? - zapytał zdziwiony.
- Że codziennie musi sie coś złego stać. - po jej policzku spłynela łza.
- Taki jest świat. - rzudzielec spojrzał na szatynkę . -Nie płacz. - rzekł zatroskanym głosem.
- Mówiłeś tak samo, gdy sie dowiedziałeś że moja babcia zmarła. - westchnęła próbując się otrząsnąć. - Nie znasz innym gadek? - próbowała się uśmiechnąć
- Wszystko będzie dobrze. - poklepał ją po ramieniu.
- wiesz że nie bedzie, a i tak to mówisz. - zaśmiała sie gorzko przez łzy.
- Gdy uwierzysz, wszystko sie stanie mozliwe. - uśmiechnął się.
- Wiesz co by mi poprawiło humor? - patrzyła smutno przez okno
- Co? 
- Taniec. - spojrzała na rudzielca.
- To chodź. - Fred wskazał wzrokiem na drzwi .
- Teraz? 
- Skoro ma cie to uszczęśliwić, to chodź. - pociągnął szatynkę za rękę.
Nikt ich nie ujrzał, kiedy wyszli z Dorminatorium.


_________________________________________

8 rozdział.
Od jutra rozdziały będą od 1-7 razy w tygodniu.
Zaczyna się szkoła, po 2 tygodniowej przerwie, a ja muszę się wziąść za naukę.
Z dedykacja dla sernika, kremówki , bobiki oraz wszystkich czytelników
Proszę komentować, to tak wiele dla mnie znaczy!!


Pozdrawiam



Jula

2 komentarze:

  1. Hym interesujące, cali obolali idą tańczyć xD dzisiaj znalazłam i przeczytałam twój blog i powiem ci że nawet mi się podoba xD No cóż śmierciożercy, Voldemort i pogrzeb babci, a gdzie radość i szczęście ?! xD Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojnie, na to jeszcze będzie czas. ;D Taniec ma ich odprężyć.

    OdpowiedzUsuń