" Miłość jest krucha, a my nie zawsze potrafimy o nią dbać "

środa, 6 marca 2013

Rozdział 35

Nastał ciepły, marcowy poranek, gdy krajobraz stał się nasycony mnóstwem kolorów.
Nie wiadomo jak, koło Hogwartu wyrosły niebieskie agawy.
Magia czasami nie ma granic.
Hermiona czytała pamiętnik Freda.

Wpis 54
(rysunek Hermiony)
" I wciąż sobie zadaję to pytanie: czy to jest przyjaźń, czy też kochanie. " 

Dziewczynę zatkało.
Data była przed balem, przed całym zbiegem przedziwnych zdarzeń.
A rysunek.. cudowny.
Tylko kiedy go namalował i czemu?
Szatynka niby była inteligentna, ale nie zauważała tych uczuć które ją owijały.
Wstała z łóżka, potknęła się i upadła..
.. nić miłości oplotła ją, na tyle że upadła.
To ona miała raczej opaski na oczach.
Nie widziała nic.
Nie widziała tych uczuć, tego zakłopotania Freda.
Ruszyła do jego pokoju z notesem,
Zapukała do pokoju, usłyszała donośne i smętne "prosze" i weszła.
- Bardzo ładnie rysujesz. - podała mu notes.
- Takie tam grygoły. Idziesz na mecz Quiddicha?
- Jakie grygoły, Fred, masz talent!
- I tak nie widzę co narysowałem.
- Mnie.. - lekko zaczerwieniła się.
- O. - również lekko porumieniał. - Chcesz iść?
- Jak, skoro nie widzisz.
- Ale jeszcze czucia nie straciłem, Miona, na litość boską! - nienawidził, jak przypominano mu o ślepocie. Nawet nie chodziło o to, że będzie z tym żył do końca życia, tylko o to że wszyscy mówili " Ale ty nie widzisz.." albo " Nie, bo jesteś ślepy"
- Nawet nie wiesz jak to denerwuje. To że nie widzę nie oznacza że jestem jakiś ułomny!  - wybuchł. Westchnął głęboko.
- A czy ja tak powiedziałam.
- Ale wiem, że każdy najchętniej by mi to powiedział. Że jestem kaleką i teraz się do niczego nie nadaję.
- Idziemy na ten mecz? - spytała łagodnie. - Nigdy cię za taką osobę nie uważałam, tylko myślę że skoro nie widzisz, to można by coś innego porobić. Ale skoro się uparłeś to idziemy.
- Nie chcę.
- Nie ma teraz odpuść. Uparłeś się, a teraz moja kolej, idziemy. - ciągnęła go za rękę.
- To randka? - wstał.
Wybuchła śmiechem.
- Może kiedyś... - powiedziała tajemniczo, i wyciągnęła go z pokoju.

^^*^^

- Kiedy chcesz to zrobić? - zapytała Hermiona.
- Jak najszybciej, elementy mogą mu dawać siłę a jest jeszcze bardziej zły że nie ma ostatniego. - rzekł Harry.
- Ale to niebezpieczne. - szepnął Ron.
- Weź się w garść chłopie, bywało gorzej! - krzyknęła Hermiona.
- No ale.. słyszeliście.. może spowodować kalectwo i śmierć... - rudowłosy znów szepnął.
- Potrafisz słuchać ze zrozumieniem? Tylko ci, którzy pragną ułożyć układankę. Chcesz być panem niebezpiecznej rzeczy i zabić kogoś? - zapytała szatynka.
- Wyluzujcie. Nikt tu nie chce zabijać.. chyba że będzie taka potrzeba. 
- Oszalałeś?! Ja nigdy nikogo nie zabiję.
- A muchę? Pewnie nie jedną zabiłaś latem. - odrzekł Ron.
Zmierzyła go wzrokiem.
- Wyruszymy jutro, o zmroku. - rzekł Harry
- Gdzie chcesz iść? - zapytała Miona
- Namierzę go. - westchnął - Muszę to zrobić zanim mnie dopadnie. Z resztą może też innych zaatakować.
- Lepiej martw się o siebie. - odrzekł Ron.
- On nie jest egoistą tak jak co poniektórzy, Ronaldzie. - szatynka spojrzała na niego twardo. - O nas się nie martw, najważniejszy jesteś ty, bez ciebie będzie trudno go pokonać.
- Ale bez was i tak bym niczego nie zdziałał! - wybraniec powiedział nieco głośniej.
- Sama mówisz żeby był egoistą. - parsknął rudy.
- Wcale nie. - zmarszczyła brwi.
- A kto powiedział " najważniejszy jesteś ty " ?  
- Bo jest ważny! - złożyła ręce.
- Przestańcie! Zachowujecie  się jak przedszkolaki! Co z wami? - Harry wstał energicznie i popatrzył pretensjonalnie na przyjaciół. - Może lepiej pójdę jutro sam?
- Nie,  nie puścimy cię - odpowiedzieli równocześnie.
- No to do roboty. Może lepiej namierzę go teraz, żeby obmyślić plan?
- Nie, Harry, to za bardzo cię męczy, może samo ci przyjdzie. - rzekła Herma
- No właśnie. - poparł ją Ron.
- Tu się zgadzacie.. w końcu. - uśmiechnął się,a przyjaciele odwzajemnili uśmiechnięcie - To więc postaram się go namierzyć, a wy wymyślcie jak się stąd jutro wyrwać.
- Mapa Huncwotów. - powiedziała krótko szatynka.
- Fred i George. Ja do nich pójdę. - zaproponował Ron.
- Nie, spoko ja do nich pójdę i tak muszę dać godziną korepetycje Fredowi. - rzekła Hermiona.
- Całowania? - zaśmiał się.
Harry po chwili nie wytrzymał i również wybuchnął śmiechem.
- Wiecie co? - szatynka miała obrażoną minę. - Sami sobie radźcie. - z hukiem wyszła z pokoju.

^^*^^

- Panie, schowałem oko Jednorożca Naluu. Chłopak nawet gdyby chciał to go nie znajdzie. - rzekł ten sam przestraszony głos
- A gdzież ta zacna kryjówka? - zapytał szyderczy ton
- W zamku Longstimer. - powiedział pewnie i odważnie.
- A co z resztą elementów?
- W wieży Gotyll, na dnie jeziora Evereyt oraz w Szklanej Pułapce w podziemiach miasteczka Cromch. - uśmiechnął się przerażająco.
- Doskonale. A co z medalionem?
- Ma go nadal ta szlamica.
- To go ukradnij! Cokolwiek, zabij ją, weź medalion, tylko weź go jak najszybciej się da. Władza czeka! - krzyknął zimny ton.
Drugi potrząsł się ze strachu i lekko chwiejnym krokiem odszedł z ponurego pomieszczenia.

Harry gdy się obudził, skoczył na łóżko Rona.
- Pogięło cię? - spytał rudzielec.
- Wiem gdzie są elementy, wiem gdzie są elementy!! - krzyczał rozdradowany.
- Mówiliśmy, że samo przyjdzie. - uśmiechnął się Ron.
- Wyruszamy przed porą spania, wieczorem. Wiecie jak się wydostać z zamku?
- Tajemne przejście 3. - rudy wyszczerzył swoje zęby w pełni uśmiechu.
- Świetnie. - klasnął dłońmi. - Muszę powiedzieć o miejscach Hermionie, potrzebujemy wyczuć gdzie one są, nigdy o nich nie słyszałem. - kierował się w stronę łazienki. - Idziesz potem ze mną do niej? - zapytał stojąc w pół zamkniętych drzwiach.
- Chyba przyda się wam jeszcze jedna para rąk. A tak ogólnie, to chętnie pójdę. - podniósł się na łóżku.
- To jesteśmy umówieni. - zamknął drzwi łazienki.

^^*^^

- Zamek Longstimer.. wieża Gotyll...jezioro Evereyt.. i ..... - Hermiona powtarzała wciąż to samo co powiedział jej Harry. Siedziała z nim i Ronem w biblotece. Gorączkowali się nad nieznanymi miejscami.
- I Szklana Pułapka w podziemiach miasteczka Cromch. - dodał wybraniec.
-  Boję się że nie damy rady zebrać dzisiaj wszystkich. - rzekł Ron.
- Święta prawda, nie damy rady przemieszczać się po całej Szkocji. - powiedziała Hermiona.
- Ale przecież i tak jeszcze nie wiemy gdzie te miejsca leżą. Może są obok siebie? - Harry ciągle miał nadzieję na jak najszybsze zniszczenie elementów Mrocznej Układanki.
Cała trójka chodziła w kółko przechodząc wszelkie działy w biblotece.
Za pierwszym razem: nic
Za drugim : nic
To czemu mieli by coś znaleźć teraz?
A jednak.
- Chłopaki, mam coś. - szatynka wyciągnęła książkę okutą w blachę.. dziwne.
Otworzyła ją. Wyleciała z niej kartka.
- Ron, prosze podnieś ją. - przyglądała się książce.
Chłopak spojrzał na nią, ironicznie się uśmiechnął, po czym podniósł zawiniątek.
Rozwinął go.
Mapa. Wielka mapa.
Hermiona chwyciła ją. 
- Bingo. - uśmiechnęła się uradowana.
Usłyszeli kroki.
Spojrzeli na dział w którym byli: Księgi Zakazane
Nawet nie spostrzegli się, kiedy tam weszli.
Odłożyli szybko książkę, mapę schowała Hermiona pod szatę, po czym wybiegli z bibloteki

_ _ _ _ __ _ _ _ _ 
Jakie suche!
Brak weny.
Następny chyba w niedziele.






7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Jeśli chcesz, żebym oceniła Twojego bloga zapraszam na pisanie-to-sztuka.blogspot.com ;*
    Dopiero zaczęłam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Scena Fred - Mionka :D ten już randka :D hah każdego wkurzałoby takie wytykanie, a teraz układanka. Skoro znają miejsca, legendę, mają mapę, czy to nie jest za proste? No ale cóż masz plan xD Rozdział fajny, pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  3. Freddie ♥♥♥
    Wcale nie jest suchy. Jest cudowny ♥♥♥
    Czekam do niedzieli :D

    OdpowiedzUsuń