- Musimy się teleportować!! Szybko, do Georga!! - postanowił Harry.
Hermiona szybko weszła do swojej kabiny, po Oko Jednorożca Naluu, i poszła do reszty, która na nią już czekała przy Georgu.
Złapali się za ręce i już ich nie było.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał Ron. Pomieszczenie było puste, ściany były poobdzierane z zielonej tapety, na podłodze leżały pęknięte deski, zdawało się, że sufit miałby zaraz na nich spaść.
- Harry, co to za miejsce? - spytała powtórnie szatynka.
Wybraniec rozejrzał się po pokoju. Najwidoczniej miejsce to miało dla niego sentyment. Niezauważalnie wzruszył się.
- E.. - chciał im odpowiedzieć, lecz nie mógł zebrać słów.
- Czy to.. - spróbował Fred. - Pokój...
- Tak. - odparł spokojnie Harry. - W tym pokoju stał mój kojec i łóżko rodziców. Ogromna szafa i dwa bujane fotele. To pomieszczenie było na co dzień miejscem moich zabaw do czasu póki nie zagościł tu Voldemort i nie zabił moich rodziców. - przyjaciele zawsze podziwiali jego odwagę, a zwłaszcza teraz, że potrafił powiedzieć z raną na sercu, to wszystko. - Tylko gdzie meble.. albo ich resztki? - zdziwił się.
- Harry.. - podeszła do niego Hermiona. Lekko go przytuliła. Fred trochę się w głębi duszy zezłościł, ale zrozumiał powagę sytuacji. - Przykro nam.
Chłopakowi spłynęła jedna jedyna łza po policzku.
- Wiem że wam przykro, ale czasu nie cofniemy.. - szepnął.- Musimy się wziąść do roboty. Możemy tu zostać.
- Nie.. nie.. - odparła Hermiona gorzko kręcąc głową. - To miejsce..
- .. Ma złe wspomnienia, tak wiem. Ale trzeba walczyć ze słabościami. - spojrzał po przyjaciół.
- Ten dom jest przecież cały wyniszczony. - dodał Ron
- Magia potrafi czynić cuda.. - rzekł Wybraniec.
- Nie Harry, nie! - powiedziała gorzko Hermiona. - Nie zostaniemy tu. Miejsce śmierci twoich rodziców niech zostanie ugoszczone spokojem. Nie możemy sobie tu zrobić jakiejś bazy przecież. Bądźmy poważni i rozsądni.
George parsknął śmiechem.
Szatynka spojrzała na niego.
- Chociaż ten jeden raz, weźmy się do roboty, dla Harrego. Zróbmy coś szybko, sprawnie i razem. - odparła.
- Racja. - Ron wyłożył na przód rękę . - Dla Harrego.
Wszyscy położyli na niego ręce i krzyknęli - Za Harrego.
- Dobra mam plan. - powiedziała Miona. - Teleportujemy się w jedno takie miejsce niedaleko Sosnowego Lasu. Tam zostanie Fred z Georgem. A my ruszymy po Pierścień Czarnoblady. Złapcie mnie za rękę. - zrobili to co kazała.
Po chwili znaleźli się w przytulnej chatce z kominkiem i mnóstwem skór na podłodze.
Ściany zdobiły rozmaite poroża, a w gablocie były pistolety myśliwskie.
Fred, George, Ron i Harry swobodnie usadowili się na skórzanej sofie.
- Skąd znasz to miejsce? - zapytał Fred.
- Victor Krum mi je pokazał. Powiedział że mogę tu przychodzić kiedy tylko zapragnę. W końcu i tak tu rzadko bywa. Domek jego rodziców. - uśmiechnęła się, a na jej policzku pojawił się delikatny rumieniec.
- Aha. - odparli krzywo chłopacy.
- A gdybyś ty tu się tak szwędała, a jego rodzice tu przybyli? - spytał Ron
- Wiedzą że od czasu do czasu się tu pojawiam, Ronaldzie. - westchnęła. - A więc tak. W lodówce macie jedzenie i picie. W szafce powinny być czekoladowe żaby, fasolki, kręcone lizaki i inne.. do góry jest telewizor, ale nie wiem czy na hasło.
- Najwyżej je złamiemy. - uśmiechnął się łobuzersko Fred.
- Nie, nie złamiecie. - odpowiedziała, tyle że kwaśnym uśmiechem. - W koszyku, obok kominka są koce. Coś jeszcze? - podrapała się po głowie. spojrzała na siebie. kompletnie zapomniała że jest w pidżamie. Zerknęła na resztę. Oni również w nich byli. Wyciągnęła różdżkę i jak na pstryknięcie palca w jej ręce pojawiła się mała torebka. Zaczęła w niej grzebać, a jej ręka coraz bardziej wciągała się w dno owego przedmiotu. Po kolei wyrzucała z niej majtki, skarpetki, spodnie, bluzy.. Gdy w końcu było coś dla każdego szeroko się uśmiechnęła i z optymizmem powiedziała: - Proszę. - Następnie wzięła swoje rzeczy i ruszyła do góry. Była już na którymś stopniu gdy spojrzała ponownie na chłopaków. - A i.. do góry jest łazienka. - i wspięła się po schodach.
Mężczyźni patrzyli z osłupieniem na siebie.
- Ach, te kobiety.. - rzekł Ron. - Harry, lepiej chodź się przebrać.. Czas nie zając, nie ucieknie.. ale musimy się spieszyć. - rudzielec wstał z sofy, zabrał rzeczy i rozejrzał się wokół siebie. Wszędzie drzwi, drzwi i drzwi.
" Do którego tu pokoju wejść? " - to był jego główny problem.
W końcu wybrał niebieskie drzwi. Nacisnął na klamkę i to co zobaczył zwaliło go z nóg.
Zaczął się turlać po ziemi ze śmiechu.
Reszta chłopaków ze zdziwieniem patrzyła na Rona jak na ułomnego.
Po chwili zerknęli co się kryje za drzwiami - również wybuchli gromkim śmiechem i w mig znaleźli się również na podłodze trzymając się za brzuchy.
Szatynka usłyszała głośne śmiechy. " Oby tylko nie znaleźli gazu rozweselającego " - jej myśli były niczym modlitwa. Gdy się ubrała i uszykowała, zeszła na dół.
- Co was tak bawi? - zdziwiła się.
Harry na chwilę się opanował i wskazał na otwarte drzwi, po czym zaczął się znów śmiać.
Hermiona nieśmiało podeszła do drzwi i to co zobaczyła strasznie ją zamurowało.
W pokoju były czerwone ściany, na podłodze leżał wielki dywan, a wokół były rozrzucone miękkie pufy. W centralnej części pokoju, naprzeciw drzwi stała duża komoda, na której były zdjęcia... samej Hermiony Granger. Wokół fotografi znajdowały się świeczki. Piękna woń się z nich unosiła.
- Co w tym śmiesznego? - zapytała w końcu chłopaków.
George złapał się kurczowo za brzuch. I znów zebrało się na wymioty.. zebrał się z podłogi i ruszył ku górze.
Fred ledwo wstał. Jednak gdy to uczynił o mało się nie przewrócił. Wciąż cicho chichotał.
- Masz cichego wielbicielka.. Victorka.. zrobił ci ołtarzyk. - i znów zaczął się głośno śmiać.
- Dobra chłopaki, daję wam 2 minuty z zegarkiem w ręku. - rzekła poważnie, patrząc na zegar ścienny.
- Bo co? - odważył się spytać Ron.
- Mam nadal twoje zdjęcie z drugiej klasy.. jak całowałeś słup przydrożny. - uśmiechnęła się zwycięsko. Fred z Harrym zaczęli się śmiać. Ron skamieniał. - To jak?
Rudzielec szepnął coś pod nosem i poszedł po ciuchy.
- Start! - szatynka krzynęła a rudzielec zerwał się po schodach. - A ty na co czekasz? - spojrzała na Harrego. - Macie 1:34 sekundy.. - sapnęła.
Wybraniec ruszył po ciuchy i wszedł do byle jakiego pokoju.
Po chwili z niego pośpiesznie wyszedł.
- Hodowla szczurów! - krzyknął i przystanął do pokoju obok.
- Minuta chłopaki ! - oznajmiła i przysiadła się obok Freda, który najwidoczniej ochłonął.
- Już ci przeszło? - zmierzyła go wzrokiem.
- Tak. - uśmiechnął się.
- Zaparz mu melisy. - odwzajemniła uśmiech.
- Co? - oderwał się od jej oczu. - Czego?
- Taka herbata. Dulna szuflada. - zbliżyła się do niego. - Chyba zaczynam cię lubić. - przygryzła delikatnie wargę.
Trochę się odsunął. - To ty mnie nie lubiłaś? - na jego twarzy pojawiło się aktorskie rozczarowanie.
- Lubić baaardziej. - przeciągnęła.
Znów zaczęli się do siebie zbliżać. Ich wargi w końcu się skleiły.
- Ej, George? - zapytał Ron. - Czy oni.. się całują?! - zszokowany rudzielec wraz z bratem siedzieli na schodach. Niewidomy by ich zauważył.
Z pokoju wyszedł Harry. Przysiadł się obok rudzielców.
- Czemu nie gwiżdże, czas się chyba skończył. - w końcu podążył za ich śladem i spojrzał
na dwójkę całujących się. - Wow. Tego się nie spodziewałem. Ale że znowu?
W końcu odkleili się od siebie.
Zakłopotani chłopcy, którzy siedzieli na schodach, zaczęli udawać że ze sobą rozmawiają.
- Mam nadzieję że nie widzieli. - szepnęła. - Dobra. Chodźcie. - wstała.
Ron i Harry podeszli do niej, natomiast George rzucił się na sofę.
- Pamiętajcie, dla Harrego. - złapali się za ręce i w gmieniu oka ich już nie było.
Fred usiadł naprzeciwko brata.
- Nieźle laska mąci ci w głowie. - zagadnął George.
- Co? - Fred udawał że się przesłyszał.
- Mówię, że Hermiona nieźle ci w głowie łomocze. - powiedział nieco głośniej.
- Pff.. - parsknął. - To tylko przyjaciółka.. - skłamał.
- Widzieliśmy was. Nie będziemy ściemniać. Tylko czemu ona pakuje się drugi raz w to samo bagno? - zapytał jakby siebie sam George.
Na twarzy Freda zagościło zmieszanie.
- Nie jesteś po mojej stronie? - rudzielec czuł, jak wszystko mu wiruje; oczywiście w głowie.
- Jestem, tylko martwi mnie to że nie jesteś już tym samym Fredem. - rzekł smutnie.
- co? - zdziwił się
- Od czasu ślepoty straciłeś te umiejętności, zalety, dziwactwa które w tobie kochałem. Gdzie ten mój zabawny brat z którym wycinałem zabawne numery? Z którym spędzałem każdą wolną chwilę na wymyślaniu spisków? - George podniósł się na łóżku.
- Jestem, tutaj. - wskazał na siebie.
- Mylisz się. Tamten Fred wyparował. Tu przede mną jest poważny, odważny, zakochany idiota.
- Wolnego, bliźniaku.
- Zakochany idiota.. bo tylko idioci się zakochują. - wzrok Georga został zbity z tropu.
- A co z Angeliną?
- Zerwała ze mną, gdy ty chodziłeś z Mionką. - rzekł sucho.
- Co?! - Fred próbował strawić tę wiadomość. Angelina zerwała z niego bratem najprawdopodobniej.. gdy on się z nią spotykał! Niech to szlag! - Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?!
- Po co? Też nic nie mówiłeś teraz o Mionce. Straciłem cię. Jako przyjaciela. - położył się i wtulił w poduszkę. Zamknął oczy. - A i.. - otworzył jedno oko. - Skoro masz już być taki jaki jesteś, to weź nie rób z siebie pacana przed Hermioną. Pokaż jej że warto było dać ci tę drugą szansę. A jak ją skrzywdzisz.. to pożałujesz. W końcu nie wiedziałem, że stanie się moją przyjaciółką. A teraz przeproszę cię, ale pójdę spać. Ta grypa mnie wykańcza.. - ostatnie słowa szepnął.
- Ale przecież ty kochałeś Angelinę.. - Fred wciąż nie mógł strawić tej wiadomości.
- Powiedziała, że zakochała się w innym. - wzdrygnął ramionami. - Dobranoc.
- D-dobranoc.. - powiedział przerażony Fred. Zrobiło mu się gorąco. Ruszył po schodach na górę. Tak bardzo było mu teraz szkoda jego brata. Miał ochotę iść i mu wszystko powiedzieć.. ale nie mógł.. za bardzo mu zależało na Mionie. Postanowił w tym wolnym czasie pomyśleć o słowach brata..
" A co jeśli faktycznie się zmieniłem? ... " - zadumał.
_ _ _ _ _ _
Jest.
Wiem że trochę głupi, ale jest. Wciąż nie mam pomysłu jak dodać ładu i składu do tych elementów..
Pozdrawiam.
Przepraszam, ale muszę 2 komentarze pod ostatnim ... proszę.. komentujcie! A obejde się bez takich.. tak mało a tak wiele..
Jeśli chcecie nowy rozdział, każdy kto przeczyta wpis z rozdziałem 39 cz.2 musi zostawić komentarz. Nie robię tego dlatego, że kocham wymuszać, czy na tym polega sytuacja bloga, tylko jestem ciekawa kto naprawdę to czyta. Jeśli już skomentujecie, to podpiszcie się. Sprawdzę potem ile osób zobaczyło tą notkę. Jeśli liczba komentarzy będzie bliska komentarzy, zaliczę wyzwanie.
WYZWANIE!
[Nie zmuszam do komentowania, taka mini zachęta i obiecuję nie stosować jej jeśli będziecie chętnie komentowali. Mam wonty co do tego kto czyta tego bloga. Wydaje mi się że tylko Clar, Klaudia i Czekoladka oraz Princessa :( ]
Faktycznie się zmienił. Rozumiem Georga...
OdpowiedzUsuńGłupia Angie.... ech...
Mam nadzieję, że Fred kiedyś będzie dawnym sobą.
Szkoda mi Georga. Angie "zakochała" się w jego bracie bliźniaku. KOSZMAR.
Pomimo tego, rozdział jest fajny. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :D
co do wyzwania:
Wybacz, że to piszę. Ale nie można porównywać komentarzy i liczby wyświetleń. Bo ktoś może kilka razy wchodzić na bloga/ post. Np. Ja wchodzę kilka jak nie kilkanaście, żeby sprawdzić czy jest nowy czy coś. Nie torturuj nas :D
Pozdrawiam, mam nadzieję że będzie lepiej, czekam na następny i życzę weny :D
~Clar <3