Szatynka poczuła jak się robi coraz bardziej czerwona.
- Od dzieciństwa byłeś taki mądry? - zapytała przerażona
- Nie. - uśmiechnął się szeroko. - Jakoś teraz nabrałem postępów. - pogładził książki. - To.. oni byli?
Dziewczyna milczała.
- Czyli to oni? Niech zgadnę mówili że jestem rozpuszczonym lalusiem? Który zawsze wygrywa i wszystko dostaje?
Hermiona czuła jak zamiera. Przerósł jej oczekiwania
" Jak można być tak mądrym ?! " - jej myśli kłębiły się.
- Rzeczywiście taki byłeś? - zapytała, czekając na odpowiedź
- Czyli tak powiedzieli.
- Nie powiem tak nie powiem nie. - westchnęła. - No więc?
- Tak, byłem taki. Głupio mi przez to jak kiedyś się zachowywałem. Gdy tupnąłem nogą, dostawałem to co chciałem. I z wiekiem coraz więcej wymagałem. W końcu trochę podrosłem, i zrozumiałem że to wszystko było idiotyczne. Że nie mogę być takim człowiekiem.
- Chyba trochę za późno. - powiedziała łagodnie.
- No, niektórych straciłem z grona znajomych. Zapewne Fred i George już nigdy do niego nie dołączą.
- Gdyby nie byli tacy zawzięci.. to były by jakieś szanse. - spojrzała w podłogę. - Joni? Mogę tak do ciebie mówić?
- Jasne.
- Mogę ci się wygadać jak przyjacielowi?
- Po to tu jestem. - uśmiechnął się życzliwie.
- Fred jest o ciebie zazdrosny. Dlatego chciałam wiedzieć jaki jesteś. Nie zrozum mnie źle.
- O. - rzekł sucho. - To wy tak na poważnie?
Szatynka skinęła głową.
- To może lepiej się wycofam? - wstał i odszedł.
Hermiona poczuła się głupio.
Poszła za Jonathanem.
- Zaczekaj! - krzyczała.
Nie wiedzieli, że ktoś ich obserwuje.
- Ja nie chcę znowu być tym złym.. tym który wszystko dostaje. - westchnął ciężko. - Mogę się przyjaźnić z kimś innym.. jakoś sobie poradzę.
Złapała go za rękę.
- Czekaj. Wysłuchaj mnie.
Twarz obserwatora spurpurowiała.
- On mi nie ma prawa zabronić z kim mam się przyjaźnić, a z kim nie, Joni. Jesteś bardzo sympatyczny, a ja nie chcę dla jakiegoś chłopaka rezygnować z naszej znajomości.
- A co jeśli Fred z tobą zerwie?
Hermiona o tym nie pomyślała. Ciężko westchnęła.
- To będzie jego problem. On nie może być zazdrosny. On musi rozumieć że jest dla mnie najważniejszy. On musi mi zaufać.
- Przecież wiadomo że my nie ten.. teges.. - zaczął machać rękoma. - Poza tym nawet gdybym cię pokochał nie miał bym serca was rozdzielać. Wyglądacie na szczęśliwych.
" Ale tak chwilowo nie jest " - chciała powiedzieć.
- Dziękuje. Widzisz.. nie lubię takich Gryfonów którzy sami pałętają się po szkole.. chce się zaprzyjaźnić. Bez a może z konsekwencjami.
- No to lamcia?
Ułożył palce w motyw lamy.
Szatynka podniosła zdziwione brwi, ale po chwili skonstruowała palce tak samo jak on.
- Lamcia. - zachichotała.
Zdenerwowany do czystości "podglądacz" opuścił miejsce obserwowania.
^^*^^
Jak myślicie kto był tym szczęściarzem i był przy tym niefortunnym zagraniu na temat przyjaźni pomiędzy Jonathanem a Hermioną?
No kto mógł być takim szczęściarzem?
- Oczywiście Fred Weasley.
Zdołowany opadł na kanapie w Pokoju Wspólnym Gryfonów, na której leżeli George i Lee.
- Gdzie ty byłeś? - zapytali zaciekawieni.
- Na próbie.. - mruknął
- Na jakiej próbie? - byli zdziwieni
- Pamiętacie, jak po balu wracaliśmy na chybiuł trafił do Dorminatorium?
- Tak.
- Wtedy kiedy zacząłem śpiewać tę włoską balladę.
- Tak.
- Na nieszczęście słyszała to pani Holewicz..
- Kto to?
- Ugh. - burknął. - To zastępczyni Flitwicka.
- Czyli mój braciszek chodzi na chór? - na twarzy Georga pojawił się "wielki banan"
Fred milczał i smutno patrzył przed siebie.
- Idziemy do tego Hogsmeade? - zapytał Lee.
- Idźcie sami. - mruknął Fred.
- Ej, co jest? - zdziwił się bliźniak
- Co jest? Wkurzyłem się. Mionka zaczęła się przyjaźnić z lalusiem. Powiedziała że jeśli będe zazdrosny to mój problem, bo ja jej niczego nie zabronie.
- I... ? Przecież mówiła prawde. - rzekł Lee
- To zabolało. Jakby ten laluś był ważniejszy odemnie.
- Y... - George chwycił się za głowę. Wskazał za Freda.
Stała tam Hermiona, a za nią Jonathan.
- Podsłuchwiałeś! Znowu! I do tego wyciągasz jakieś pochopne związki. - powiedziała głośno.
Fred zamilczał.
- Zaufałam ci. - westchnęła - Nie było warto. - do Jonathana: - Chodź.
Ruszyli po schodach, po czym szatynka energicznie trzasnęła drzwiami.
- Co za idiota! - osunęła się na drzwiach.
W Pokoju Wspólnym
Fred miał twarz w rękach.
- Wiecie co.. pójde z wami do tego Hogsmeade. Piwo to nie jest dobre rozwiązanie na kłopoty.. ale może chociaż trochę przemyślę to wszystko. Mam mały mętlik. - skierował się do wyjścia.
Za nim poszli George i Lee.
- Może pójde do siebie? - spytał Jonathan
- Zostań jak chcesz, przyda mi się wsparcie.
- Ale chyba bardziej babskie. - wskazał na Ginny która siedziała na łóżku. - Jutro o tej samej porze w biblotece?
- Tak. - powiedziała cicho.
Odsunęła się od drzwi, tak aby Jonathan mógł przejść.
- Trzymaj się. - potrzepał jej włosy i wyszedł.
Hermiona wstała i usiadła na swoim łóżku.
- Chyba to koniec.. - powiedziała smutno.
_____________________________
Hahahaahahah *.*
Robie z tego horror.
Nie miejcie mi za złe, ale teraz się trochę pokłócą.
Przepraszam że taki krótki i że są być może błędy
Pozdrawiam wszystkich :)
(Jula) Księżna Marry
PS Nie wiem kiedy następny . xd
Klopoty w raju - NIE LUBIE TEGO
OdpowiedzUsuńAle rozdzial b.fajjny
Obawiam się że raju już nie będzie. :D
UsuńCoś się rypnie.. i nie będzie już tego..
No ale Fremione... w koncu musi byc dobrze...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń